Dlaczego 3 słoniki?

Dlaczego Trzy Małe Słoniki? Ano dlatego, że jest nas trójka (i może nawet tak pozostanie przez najbliższe 6 m-cy, kto wie?), w tej części świata mają hopla na punkcie słoni (wiadomo, trąba do góry, te sprawy :), a także słonik... yyy... znaczy słoń to symbol mądrości, siły i pomyślności fortuny, a i piwo które nas tu ujęło swym smakiem od pierwszego kontaktu nazywa się...yyy... no właśnie mamy jeszcze niejakie problemiki z miejscowym "alfabetem robaczkowym" :)) ale na naklejce są dwa białe słoniki, więc jak mamy ochotę na piwko grypsujemy w naszym slangu: "to jak? co pijemy? białe słoniki oczywiście :))!!!!", aha ponieważ słoniki na naklejce są białe, pasuje to do naszej "rasowej" sytuacji w środku Azji. Jeśli zaś chodzi o owe białe słoniki, to okazało się że to piwo marki Chang, z dwoma białymi słonikami w herbie, browar ten jest sponsorem Evertonu, a chang znaczy po prostu słoń... ot i cała tajemnica :)). Tak oto wygląda krótkie wytłumaczenie "co i jak" w tej materii, więc optymistycznym "I oby trąba twojego słonia nie trafiła w kaktus " ('Zmiennicy') :D
pozdrawiamy i życzymy pięknej zimy w Polsce:)



niedziela, 8 marca 2009

Tadlo – odpoczynek nad wodospadem

Po całej nocy jazdy w rozklekotanym autobusie dotarliśmy do Pakse. Nie było źle inni mieli gorzej.

Była godzina 8rano, a autobus wysadził nas gdzieś w mieście, w takim miejscu, które ni jak nie widniało na naszej mapie. Postanowiliśmy nie zostawać tu dłużej, tylko od razu jechać w stronę wodospadów do Tadlo. Musieliśmy się dostać na południowy terminal autobusowy, z tuk-tukowcem wynegocjowaliśmy cenę 7000kip od głowy i ruszyliśmy. Był to dość spory kawałek bo przystanek mieści się 7km za miastem. Gdy dotarliśmy kierowca zażądał od nas 70000kip i twardo obstawał przy swoim. Cóż powiedzieliśmy mu jeżeli nie chce naszych 21000 to nie dostanie nic i odwróciliśmy się i poszli. Zrobił się zamęt, jęk, prawie płacz a potem groźby w końcu wziął od nas wyliczoną kasę i klnąc pod nosem odjechał. A największy ubaw z tej sytuacji mieli zgromadzeni Laotańczycy, ale żaden z nich nie wstawił się za kierowcą tuk-tuka, taksówkarz w każdym zakątku świata traktowany jest jako wredna złotówa w tym wypadku wredny kip.

Do autobusu mieliśmy godzinkę. Na dworcu spotkaliśmy dwie Czeszki które nie mogły sobie poradzić z dojechaniem do Champsak. trochę nas to przestraszyło, gdyż miał być to kolejny cel nasz podróży. Na szczęście wespół udało nam się rozwiązać problem, okazało się że jeżdżą tam ciężarówki osobowe a nie autobusy. Uradowane Czeszki pojechały w swoją stronę a my autobusem w stronę Tadlo.

Autobus jechał ponad 2 godziny i wysadził nas przy zjeździe na Tadlo jakieś 3km od przysiółka. Od razu znalazło się 3 motorowerzystów którzy za 5000kip zawieźli nas na miejsce. Zatrzymaliśmy się w Tom's Guest House

Guest house był zaraz koło rzeczki przy moście, a za mostem były już wodospad. Był to nasz dzień odpoczynku po całonocnej drodze. W ciągu dnia kąpaliśmy się w wodospadzie a wieczorem piwko na werandzie hostelu z pięknym widokiem na rzekę.

Rano zjedliśmy śniadanie, tuk-tukiem podjechaliśmy pod skrzyżowanie i wróciliśmy do Pakse na południowy terminal autobusowy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz