Ostatniego dnia pobytu w stolicy mieliśmy w planach zwiedzanie osławionych Pól Śmierci oraz Muzeum Tuol Slang. Wcześnie rano, żeby uniknąć upałów, wynajęliśmy za 8$ Tuk-Tuka. Najpierw pojechaliśmy na Pola Śmierci miejsce kaźni tysięcy Kambodżan. Cały teren znajduje się kawałek za miastem. Po zakupieniu biletu za 2$ wchodzi się nad plac na którym góruje wieża symbol męczeństwa w środku niej umieszczone są czaszki i kości części ofiar reżimu. Cały teren jest w zasadzie pusty, nie zostały żadne slady po zabudowaniach tylko liczne doły pozostałe po ekshumacji, oraz tablice informujące co się tu wcześniej znajdowało. Tu i ówdzie można nabić się na jakąś kość kawałek szczęki, czy czaszki ale chyba jest to pozostawione specjalnie dla turystów. Mimo wszystko sprawia to porażające wrażenie. Taka azjatycka wersja obozu w Auschwitz , z tym że ludzi przywozili tu tylko i wyłącznie na śmierć. Jako że kule były zbyt drogie do mordowania używano na przykład zaostrzonych bambusów które wbijano wprost w czaszkę. Zaraz za płotem jest szkoła podstawowa, która istniała też w owym czasie.
Następnie pojechaliśmy do Muzeum Tuol Slang. Tu za czasów Pol Pota mieściło się tajne więzienie S-21. Wszystko było urządzone w starym liceum, z tym że sale przerobiono na cele oraz sale tortur dla więźniów. Jest to wielki budynek składający się z dwu gmachów. Jeden z nich został praktycznie nie zmieniony, są tam cele oraz narzędzia którymi znęcano się nad więźniami, począwszy od sznurów różnych szczypców, noży stalowych kajdan skończywszy na urządzeniach do podtapiania, łamania kości i rażenia prądem. W drugim budynku parter zajmują tablice ze zdjęciami ofiar jest ich tysiące. Reżim fotografował każdego przybyłego, mierzył ważył, katalogował, a potem po torturach, jeżeli oczywiście je przeżył i tak wysyłał na śmierć. Na piętrze można było oglądać wystawę zdjęć z tamtych czasów. Najbardziej zapadły mi w pamięci zdjęcia z wysiedlonego przez Czerwonych Khmerów Phnom Penh. Miasto widmo.
Przerażające jest to że tych zbrodni nie dokonywali zwyrodniali zbrodniarze tylko młodzi chłopcy kilkunastoletni, którzy za młodu zostali odebrani rodzicom, przeszli intensywne szkolenie komunistyczne i pranie mózgów.
Po powrocie ja ruszyłem po odbiór mojej wizy, nie było z tym problemu, kupiliśmy bilet na rano do Siem Rap za 4$, a wieczorem poszliśmy przy dzbanuszku piwka pożegnać się z miaste
byłam tam tez,moge jedynie powiedziec ze wstrzasnelo mną to bardzo.. nie zdolalam przejsc przez wszystkie sale i mialam lzy w oczach.. cos strasznego
OdpowiedzUsuń