Dlaczego 3 słoniki?

Dlaczego Trzy Małe Słoniki? Ano dlatego, że jest nas trójka (i może nawet tak pozostanie przez najbliższe 6 m-cy, kto wie?), w tej części świata mają hopla na punkcie słoni (wiadomo, trąba do góry, te sprawy :), a także słonik... yyy... znaczy słoń to symbol mądrości, siły i pomyślności fortuny, a i piwo które nas tu ujęło swym smakiem od pierwszego kontaktu nazywa się...yyy... no właśnie mamy jeszcze niejakie problemiki z miejscowym "alfabetem robaczkowym" :)) ale na naklejce są dwa białe słoniki, więc jak mamy ochotę na piwko grypsujemy w naszym slangu: "to jak? co pijemy? białe słoniki oczywiście :))!!!!", aha ponieważ słoniki na naklejce są białe, pasuje to do naszej "rasowej" sytuacji w środku Azji. Jeśli zaś chodzi o owe białe słoniki, to okazało się że to piwo marki Chang, z dwoma białymi słonikami w herbie, browar ten jest sponsorem Evertonu, a chang znaczy po prostu słoń... ot i cała tajemnica :)). Tak oto wygląda krótkie wytłumaczenie "co i jak" w tej materii, więc optymistycznym "I oby trąba twojego słonia nie trafiła w kaktus " ('Zmiennicy') :D
pozdrawiamy i życzymy pięknej zimy w Polsce:)



niedziela, 15 marca 2009

Kampot

Do Kampotu chcieliśmy pojechać żeby sobie odpocząć. Niedługo zacznie się piąty miesiąc naszych wojaży i człowiek potrzebuje takich odpoczynków coraz częściej. Bo nie jest to tylko wylegiwanie się na plaży i ogólne nieróbstwo ale nawet całkiem niezły wysiłek. Podróż, zwiedzanie, brak snu, załatwianie, organizowanie, wykłócanie się na każdym kroku, dodatkowo brud upał lub deszcz do wyboru. Tak to potrafi zmęczyć, ale jest to NAJMILSZE ZMĘCZENIE NA ŚWIECIE!!!!
Bilet w biurze podróży za rogiem naszego hostelu kosztował 4$. Odebrano nas prawie spod samych drzwi, najpierw na dworzec autobusowy, a potem prosto do Kampotu. Autobus jedzie grubo ponad 4 godziny, ale po 3 godzinach ma pół godzinną przerwę. Wtedy można zrobić siusiu przekąsić w pobliskiej restauracji, albo u miejscowych sprzedawców, a oni mieli wszystko. Ananasy, pomarańcze, wodę, ciastka, pieczone koniki polne lub pająki, a nawet jakieś gąsienice. Ja jedynie spróbowałem smażonej małej żabki ale była źle przyprawiona i w ogóle mi nie smakowała.
Gdy dotarliśmy na miejsce było wczesne popołudnie i miasto było wymarłe. Nie było nikogo wszyscy mieli sjestę. Poszliśmy się przejść po okolicy, miasto jest ładne choć zaniedbane, ma dużo francuskich wpływów kolonialnych i może przypomina trochę Nowy Orlean. Przez miasto wolno toczy swe wody rzeka, a w oddali widać góry, naprawdę bardzo ładne miejsce. Cóż było robić, zjedliśmy dobre curry w hinduskiej restauracji, wypiliśmy po lodowatym piwku, znaleźliśmy tani nocleg za 6$ i poddaliśmy się sennej atmosferze miasta. To dobre miejsce na relaks, polecam.
Następnego dnia w południe wracaliśmy z powrotem do stolicy. Tym razem wybraliśmy 4 godzinną podróż minibusem za 4$. Nie było źle. Kierowca wysadził nas na południowym dworcu i postanowiliśmy zwiedzić sobie tą część miasta na piechotę. Okazało się że to wcale nie jest daleko od naszego hostelu. Wieczorkiem zasiedliśmy ze znajomymi na werandzie przy dzbanku piwa i tak zakończyliśmy ten kolejny dzień relaksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz