Dlaczego 3 słoniki?

Dlaczego Trzy Małe Słoniki? Ano dlatego, że jest nas trójka (i może nawet tak pozostanie przez najbliższe 6 m-cy, kto wie?), w tej części świata mają hopla na punkcie słoni (wiadomo, trąba do góry, te sprawy :), a także słonik... yyy... znaczy słoń to symbol mądrości, siły i pomyślności fortuny, a i piwo które nas tu ujęło swym smakiem od pierwszego kontaktu nazywa się...yyy... no właśnie mamy jeszcze niejakie problemiki z miejscowym "alfabetem robaczkowym" :)) ale na naklejce są dwa białe słoniki, więc jak mamy ochotę na piwko grypsujemy w naszym slangu: "to jak? co pijemy? białe słoniki oczywiście :))!!!!", aha ponieważ słoniki na naklejce są białe, pasuje to do naszej "rasowej" sytuacji w środku Azji. Jeśli zaś chodzi o owe białe słoniki, to okazało się że to piwo marki Chang, z dwoma białymi słonikami w herbie, browar ten jest sponsorem Evertonu, a chang znaczy po prostu słoń... ot i cała tajemnica :)). Tak oto wygląda krótkie wytłumaczenie "co i jak" w tej materii, więc optymistycznym "I oby trąba twojego słonia nie trafiła w kaktus " ('Zmiennicy') :D
pozdrawiamy i życzymy pięknej zimy w Polsce:)



niedziela, 14 grudnia 2008

Kuala Lumpur – przygniata – by Mały

Kuala Lumpur przygniata i to w pełni tego słowa znaczeniu. Wokół same wielkie wieżowce, im większe tym lepsze, im masz wyżej biuro tym jesteś większym bossem, a im jesteś większym bossem tym jesteś bogatszy. Biedota ciśnie się w małych klitkach w chińskiej dzielnicy, w Małych Indiach na północ od centrum i w podmiejskich blokowiskach. Mimo wszystko KL jest na swój olbrzymi sposób piękne.
Całe miasto można zwiedzić w ciągu jednego dnia. Po śniadanku u chińczyka, nazw specjałów nie pomnę ale smak pamiętam do teraz, ruszyliśmy na Plac Merdeka (Plac Niepodległości)- główny i reprezentacyjny plac miasta, nad którym na 100 metrowym maszcie powiewa malezyjska flaga.
Przechodząc koło budynku Poczty Głównej, dotarliśmy do głównego meczetu Negara, który dla mnie wyglądał jak nie do końca otwarty parasol. Wejście do meczetu jest darmowe, jednakże jeżeli ma się zbyt krótkie spodnie mężczyzna musi ubrać strój rycerzy Jedi rodem z Gwiezdnych Wojen, a kobieta musi dodatkowo przykryć włosy kapturem.



Następną godną uwagi pozycją w planie zwiedzania jest interaktywne Narodowe Muzeum Historyczne (wjazd 2RM). Na dwóch piętrach pokazywana jest historia Malezji od czasów prehistorycznych, przez kolonialne, wojenne aż do uzyskania niepodległości w 1957 oraz czasy obecne. Wszystko jest okraszone filmami, prezentacjami multimedialnymi, dźwiękiem i muzyką, naprawdę warto zobaczyć!!!
Koło muzeum leżą ogrody i planetarium, niestety nie udało nam się nimi nacieszyć bo przyszła popołudniowa burza i musieliśmy ją przeczekać na dworcu głównym. Burze i ulewy o tej porze roku to norma, są zawsze popołudniu i trwają koło godziny – zima jednym słowem:)
Z dworca, kolejką Monorail, taką dziwną - na poduszce magnetycznej (1,2RM) pojechaliśmy na wieżę telewizyjną podziwiać panoramę miasta ROBI WRAZENIE!!!
Wejście na wieże kosztuje 20RM. Na wysokość ponad 300metrów wiezie cię expresowa winda z taką szybkością, że co chwilę musisz przełykać ślinę, bo uszy zatyka różnica ciśnień. W windzie spotkaliśmy parę Polaków, z którymi razem lecieliśmy do Bangkoku z Berlina – cóż, jaka ta Azja jest mała:) Na szczycie spędziliśmy 2 godzinki czekając na zachód słońca, obserwując jak 'dzienne' KL przeistacza się powoli w 'nocne' KL, powoli zapalają się tysiące neonów i świateł - warto było - widoki cudne :) Popatrzcie tylko:


Na zakończenie dnia jeszcze czekała nas wizyta pod Petronas Twin Tower. Żeby zrobić fajne zdjęcia budynku trochę się trzeba natrudzić, bo mimo że to jeden z najwyższych budynków na świecie, jest otoczony przez inne wysokie budynki. Udało się od strony olbrzymiego supermarketu z elektroniką :)
Chcieliśmy się do niego koniecznie wybrać ale niestety godziny otwarcia w dniu następnym zupełnie nam nie odpowiadały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz