Dlaczego 3 słoniki?

Dlaczego Trzy Małe Słoniki? Ano dlatego, że jest nas trójka (i może nawet tak pozostanie przez najbliższe 6 m-cy, kto wie?), w tej części świata mają hopla na punkcie słoni (wiadomo, trąba do góry, te sprawy :), a także słonik... yyy... znaczy słoń to symbol mądrości, siły i pomyślności fortuny, a i piwo które nas tu ujęło swym smakiem od pierwszego kontaktu nazywa się...yyy... no właśnie mamy jeszcze niejakie problemiki z miejscowym "alfabetem robaczkowym" :)) ale na naklejce są dwa białe słoniki, więc jak mamy ochotę na piwko grypsujemy w naszym slangu: "to jak? co pijemy? białe słoniki oczywiście :))!!!!", aha ponieważ słoniki na naklejce są białe, pasuje to do naszej "rasowej" sytuacji w środku Azji. Jeśli zaś chodzi o owe białe słoniki, to okazało się że to piwo marki Chang, z dwoma białymi słonikami w herbie, browar ten jest sponsorem Evertonu, a chang znaczy po prostu słoń... ot i cała tajemnica :)). Tak oto wygląda krótkie wytłumaczenie "co i jak" w tej materii, więc optymistycznym "I oby trąba twojego słonia nie trafiła w kaktus " ('Zmiennicy') :D
pozdrawiamy i życzymy pięknej zimy w Polsce:)



czwartek, 9 kwietnia 2009

Powrót do Chiang May


Z Pai wyjeżdżaliśmy wcześnie rano, dzięki temu udało nam się wreszcie zobaczyć jak mnisi rano zbierają jedzenie. Buddyści wierzą że darując mnichom strawę w następnym wcieleniu nie zaznają głodu. Dzięki temu mnisi mogą egzystować i więcej czasu poświęcać na medytacje.

Jako środek transportu tym razem wybraliśmy busa, mimo że kosztował 150B, a autobus tylko 76B. Jego zaletą było to że droga trwała tylko 2 i pół godziny.

Ręka Kielona już prawie wydobrzała dlatego mógł na popołudnie umówić się na dokończenie kursu gotowania. Wieczorem zakupił sobie bilet do Bangkoku za 338B w hostelu Daret's House, co ciekawe to taniej niż u oficjalnego przewoźnika, a w dodatku dowożą cię pod samo Khosan Road. Tak to prawda, jak się wszyscy domyślają, rozdzielamy się z Kielonem na kilka miesięcy. On postanowił polecieć do Nepalu, ja natomiast z racji tego że muszę być w Polsce trochę wcześniej, postanowiłem po eksplorować głębiej tę część Azji. Nepal zwiedzę razem z Indiami i Bangladeszem w kolejnym półrocznym pakiecie wyjazdowym, ktoś jedzie??? :)))

Wieczorem jeszcze ostatnie zakupy na Nocnym Bazarze. Faktycznie okazało się że rzeczy z jedwabiu są o wiele tańsze niż w stolicy, a porównując do cen w Europie to są prawie jak za darmo.

Następnego ranka w naszym hostelu wypożyczyliśmy motorki co okazało się błędem mimo że kosztowało nas to 200B nie były one ubezpieczone. Pojechaliśmy na ostatni zastrzyk przeciw wściekliźnie, a potem za świątynie Doi Suthep do Phra Tamnak Phu gdzie znajduje się letnia rezydencja króla. Niestety przyjechaliśmy tam w czasie kiedy była przerwa, a że mieliśmy mało czasu postanowiliśmy wracać. Zjeżdżając z góry, na krętej drodze niestety miałem poślizg i ratując przed zniszczeniem motor poobdzierałem się trochę. Gdy wróciliśmy właściciel zażądał astronomicznej kwoty za naprawą obdartego lusterka i plastikowych części. Pożegnałem się z Kielonem, który miał autobus i zacząłem negocjacje. W negocjacjach byłem twardy i nieugięty tak że musiała się włączyć policja. Negocjacje po godzinie przerodziły się w szarpaninę i w ten oto sposób pozbyłem się paszportu. Policja napisała raport, który wraz z rachunkiem i paszportem mają odesłać do Ambasady Polski. Ale nie zapłaciłem!!!

Musiałem na tę noc zmienić hotel, a rano ruszyłem do Chiang Rai.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz