Hat Yai było tylko moją stacją przesiadkową, byliśmy tu już wcześniej pół roku temu i od tego czasu miasto się w ogóle nie zmieniło. Do Langkawi miałem odpłynąć promem z miasta Satun, ale obawiałem się że na ten ostatni o 16tej mógłbym nie zdążyć. Zamelinowałem się w hostelu Cathay, jedynka za cenę 160B, a od sąsiadów z hotelu można było ciągnąć wi-fi.
W biurze informacji turystycznej dowiedziałem się że autobus w kierunku Satun jeździ spod wieży zegarowej z częstotliwością 20 minut.
Gdy rano zjawiłem się w wyznaczonym miejscu okazało się że jeździ tam tylko autobus do Padang Besar, na szczęście miejscowi wytłumaczyli mi gdzie mam się udać. Wystarczyło podejść 300m w kierunku fontanny i tam w jakimkolwiek miejscu na ulicy Niphat Songhkrao łapać busa na stopa. Tak też uczyniłem. Podróż trwała z trzy kwadranse i kosztowała 63B. Żeby dostać się do przystani promowej poszedłem na drogę wyjazdową z miasta i tam załapałem się do pomarańczowego pickupa. Podróż trwa 20 minut i kosztowała 30B, ale mam uczucie że kierowca mnie naciął na dychę.
Prom miałem za godzinkę. Kupiłem bilet za 300B ostatnie drobne zainwestowałem w Changa i cierpliwie czekałem. Mniej więcej 20 min przed planowanym odbiciem od portu zaczęła się kontrola paszportowa. Wszystko szło sprawnie i odpłynęliśmy zgodnie z planem. Po drugiej stronie znowu odprawa, tym razem malezyjska i witamy w bezcłowym raju.
sobota, 25 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz